SZCZEGÓLARA W SKAFANDRZE
Monika przyzwyczaiła się, że goście jej ciągle szukają. Czy jest w kuchni? Przy krowach? W ogródku warzywnym? Do warsztatu rzadko zachodzą, bo od wjazdu na podwórze widać, że chłop tam pracuje. Ma na sobie hełm i skafander. Rury podpięte pod wielką piaskarkę oplatają go jak węże boa egzotyczną tancerkę. I jeszcze syczą. Dokoła niego wióry, pył i sterty drewna. Jak jednak zajrzeć do warsztatu – okazuje się, że to Monika, której spodziewano się raczej nad grządką.
Monika Płecha przyznaje, że wśród renowatorek mebli znacznie popularniejsze od piaskowania jest szczotkowanie, które daje podobny efekt postarzenia mebla. Tyle że wypiaskować można wszystko, podczas gdy szczotkarka sprawdza się na płaskich powierzchniach – nie dotrze do każdego zakamarka. A Monika jest szczególarą. Jak odnawia mebel, to najpierw odkręca wszystkie okucia i zdziera jedną warstwę starej powłoki za drugą, dopiero potem używa piachu. W przerwie obchodzi mebel, ogląda go, głaszcze – urabia, jakby robiła mu masaż. Mówi, że „wydobywa miękki słój”, ale tak naprawdę czyści mebel do gołego drewna. Zupełnie nagi wygląda lepiej.
Używanie piaskarki grozi pylicą płuc. Co gorsza, to sprzęt, który działa na sprężone powietrze – jak się straci kontrolę nad dyszą, to może wypiaskować ludzkie ciało do żywej kości.
No i niszczy ręce. Ale Monika mówi, że piaskarki nie można się bać. Pomaga doświadczenie. Ona swoje zdobyła na Sardynii, gdzie mieszkała przez dziesięć lat. Zanim wyjechała do Włoch, nie obsługiwała piaskarki, lecz praca z narzędziami to nigdy nie był dla niej problem. – Wychowałam się na polskiej wsi, a gospodarstwo uczy zaradności – mówi.
– Przypuśćmy, że grabisz coś przed domem, rozwaliły ci się grabki, weźmiesz młotek i sobie sklecisz nowe – przecież nie będziesz biegła 20 kilometrów do najbliższego faceta, żeby przybił deskę do deski.
Niezależność Monika pielęgnowała również na Sardynii – szybko nauczyła się języka, znalazła pracę, kupiła ziemię. Tam poznała męża, urodziła dwoje dzieci, tam we własnym warsztacie stolarskim realizowała pierwsze zamówienia na postarzane meble piaskowane, tam planowała życie. Plan zmieniła, kiedy mąż, Włoch, wpadł na pomysł przeprowadzki do Polski. „Zakochany, jestem zwyczajnie zakochany!” – powtarzał z emfazą. Taka piękna zdawała mu się Polska na wakacjach.
Ona sprzedała ziemię, on wynajął, co było jego, i wyjechali. Już w Polsce emfazę zastąpił dymek z papierosa, którego odpalał za każdym razem, gdy jednak coś było nie tak. A to pogoda, a to z nikim się dogadać, a to drogi w złym stanie. Palił coraz więcej i w końcu wyjechał. Monika została. Sama.
– Sama? Co znaczy sama?! Jakby mnie wywieźli na pustynię, to wtedy byłabym sama! – piekli się Monika. – A ja tylko wzięłam rozwód.
Jest ostatnia, żeby robić z siebie ofiarę, mimo że została z dwojgiem małych dzieci w niewykończonym domu pośrodku pól i lasów, we wsi mazurskiej, gdzie nikogo jeszcze nie znała.
– Dostrzegłam dobre strony rozstania. Przecież zamiast mieć oparcie w partnerze, miałam wiecznie niezadowolonego faceta. Nie potrafiłam mu pomóc wyjść z tego,więc zajęłam się odnawianiem poniemieckiej chałupy, którą kupiłam. Była kompletną ruiną.
Dziś każdy w okolicy wie, jak wygląda dom Moniki – imponujący, ceglany, z oszkloną werandą, rustykalne meble. Urządziła go sama.
Kiedy tak urządzała, zaczęły spływać pierwsze zamówienia. Okazało się, że wiele osób chciałoby mieć podobne wnętrza. – Nie nastawiałam się, że będę tu pracować. Wiem, że aby zobaczyć moje meble, zdjęcia nie wystarczą, najlepiej do mnie przyjechać, a mieszkam daleko od wszystkiego i wszystkich.
Jednak „daleko” okazało się bez znaczenia. Dziś Monika ma nie tylko własną firmę (meblepiaskowane.pl), lecz także stado krów i kóz, małą agroturystykę. – Utknęłaś na zadupiu? Zamiast narzekać, skoś trawnik, napraw płot, pomaluj sztachetki przy drodze. Niech to zadupie stanie się twoim zadupiem najukochańszym.